wtorek, 6 listopada 2012

Sześć

Dzień dobry, dobry wieczór :*
Dziękuję Wam za wszystkie komentarze. To z nich głównie czerpię siłę, od Was. Pewnie gdyby nie ten blog poddałabym się już pierwszego dnia. Dziękuję <3

Chcę coś sprostować.
Wczoraj nie chodziło mi o to, że chcę być jak anorektyczka, czy podziwiam je. Po prostu czasami gdy patrzę na swoje ciało myślę "w sumie nie jesteś aż takim grubasem, bardziej nie schudniesz, po co się męczyć, nie dasz rady" - oczywiście w te lepsze dni, bo tak naprawdę nie ociekam tłuszczem, zwyczajnie nie jestem zadowolona ze swojego ciała, mam trochę za dużo tłuszczyku w kilku miejscach, ale wyglądam w miarę przeciętnie. Wtedy jednak myślę właśnie o anorektyczkach. One tracą na wadze chociaż są chudsze ode mnie. Więc dlaczego mi miałoby się nie udać schudnąć skoro ja w przeciwieństwie do nich mam z czego? Wiadomo, nie takim kosztem jak one, ale przecież są zdrowsze metody. Można być szczuplejszym jeśli tylko się chce.
Nie wiem czy wyjaśniłam Wam o co mi chodzi, trudno mi to opisać. Najważniejsze - nie martwcie się, nie chcę zostać anorektyczką :)

Dzisiaj dzień chyba udany. Jakoś dałam sobie radę ze sprawdzianami, a co do jedzenia... Same oceńcie:
śniadanie - kanapka z 2 malutkimi plastrami pomidora (takimi z samego początku) - 155 kcal
obiad - ryż z gulaszem, czy czymś w tym stylu + 2 ogórki - 300-400 kcal (?) nie mam pojęcia 
podwieczorek - jabłko, szklanka soku, 2 kostki czekolady - 60 kcal + 130 kcal + 100 kcal 
Łącznie: 745-845 kcal 
W sumie wszystko dzisiaj jest na oko, ale na 99% zmieściłam się poniżej 1000 kcal. To dobrze, nawet bardzo dobrze.

Najważniejsza rzecz, którą chcę Wam się dzisiaj pochwalić:
Nie zjadłam całego obiadu, na dodatek jako ostatnia przestałam jeść. A zawsze zjadałam wszystko i chciałam więcej + byłam pierwsza! Jak dla mnie to ogromny sukces i strasznie się cieszę, bo jeszcze nigdy chyba mi się to nie udało. 
I choć sama otworzyłam czekoladę, to udało mi się powstrzymać! Zazwyczaj zjadałam połowę, jeśli nie całą, a dzisiaj sama z siebie zatrzymałam się na 2 kostkach. Kolejny, jak dla mnie chyba jeszcze większy sukces. I oparłam się ciasteczkom, które leżały na stole!

Ale mimo tych sukcesów czułam, że zjadłam za dużo. Byłam pełna. Z jednej strony mnie to cieszy, bo w końcu gdy patrzę na to trzeźwo wcale tyle tego nie było, ale żałuję, bo jednak mogłam troszkę mniej.

Ćwiczyłam dzisiaj jeszcze. Skalpel Ewci. Zamknęłam się w salonie, a jako że brat i rodzice byli w domu dowiedzieli się, że ćwiczę. Jakoś przeżyłam śmiech P. I chyba nawet cieszę się, że to odkryli. Gdybym miała za każdym razem czaić się żeby mnie nie widzieli, to pewnie za dużo bym nie poćwiczyła. Plus działało to na mnie strasznie demotywująco. A teraz będę sobie ćwiczyć i pokażę im że wytrwam!

Strasznie ciągnie mnie żeby wejść na wagę i sprawdzić, czy są już jakieś efekty. Choć troszkę też się tego boję to jestem dobrej myśli. W sumie teraz chcę tylko jednego - żeby dni mijały jak najszybciej, żebym chudła i inni to widzieli.

Dzisiaj w szkole miałam pierwszy raz moment zwątpienia. Chciałam rzucić dietę z myślą, że po cholerę mi to, iść do sklepiku, kupić coś dobrego. Ale nie poddałam się! Stwierdziłam, że nie mogę się poddać. W końcu to tylko jedzenie. Bez tego "można żyć". Lepiej raz na zawsze pozbyć się tłuszczu, poczuć się pewną siebie, pokochać swoje ciało, niż znów się poddać dla kilku sekund przyjemności! 

Coś jeszcze chciałam napisać, ale już nie pamiętam co :) Miała być krótsza notka i cóż... za dużo chcę Wam powiedzieć, no! Zmykam skomentować Wasze notki, bo już wszystkie przeczytałam.
XOXO

PS: właśnie się dowiedziałam, że mój brat ograniczył jedzenie, chce trochę schudnąć; nie będzie mnie więc kusił dobrym jedzeniem, mam przynajmniej taką nadzieję! :)






może nie do końca thinspiracja, ale wczoraj przez przypadek znalazłam i strasznie mi się spodobało to zdjęcie :D

Możemy być szczupłe.
Możemy być szczęśliwe.
Możemy osiągnąć wszystko czego pragniemy.
Możemy i będziemy!
Nie ma rzeczy niemożliwych!
Wystarczy siła, samozaparcie i trochę czasu!
NIE PODDAMY SIĘ!

6 komentarzy:

  1. Haha . Jakbym skądś to znała. Mam tak samo :) Figura jakoś mnie nie przeraża, nawet wręcz przeciwnie. Ostatnio stwierdziłam, że jest już całkiem nieźle (mam moje ukochane żebra na widoku :D )
    Bilans całkiem niezły. I tutaj przydałby się owacje . Chyba najtrudniej jest powstrzymanie się przed czymś słodkim. A przed czekoladą? huhu. nie lada wyczyn :3 Ale zapamiętaj : Łatwiej jest się powstrzymać przed spróbowaniem , niż spróbować i pohamować przed kolejnymi kawałkami (np.czekolady)...
    DAMY RADE ! :D
    Trzymaj się :)
    Całuję :***

    OdpowiedzUsuń
  2. U mnie w domu było odwrotnie to rodzice zachęcali mnie do ćwiczeń :) Dobrze, że nie zrezygnowałaś z diety! xxx

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratuluję małych zwycieztw=) bo to one dają dalszą motywacje.

    Te śrubki to coś takiego jak ćwiczenia na twisterze, tyle, że zamiast wykręcać się na twisterze, podskakujesz. Mam nadzieję, że rozumiesz, bo trochę skomplikowałam=)

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja na odwrót - marze o figurze anorektyczki ;d :)
    Świetny bilans ; )
    Dobrze, że się nie poddałaś :**

    OdpowiedzUsuń
  5. Bilans bardzo ładny, jak już pisałam:) A co do obiadu i czekolady - gratuluję! Myślę, że jak już wejdziesz na wagę, nie zawiedziesz się:) Co do tej motywacji jeszcze - jak tak na to patrzeć, to faktycznie, to jest godne podziwu. Niesamowita siła woli. Hmm, powiem Ci, że też mam takie dni, gdy wydaje mi się, że moje ciało jest w porządku. Choć niestety rzadko mi się zdarzają i żałuję, że nie potrafię po prostu siebie zaakceptować. Ale z drugiej strony czemu mamy sobie obniżać poprzeczkę, skoro możemy schudnąć i wyglądać lepiej? I będziemy:)
    Ściskam bardzo mocno, trzymaj się:*

    OdpowiedzUsuń
  6. Okej, spam trochę, ale nie mogę już zedytować komentarza. Druga fota baaardzo thinspirująca. Jestem zboczona na pkt luźnych, męskich swetrów i chciałabym wyglądać w nich tak jak ta dziewczyna *.*

    OdpowiedzUsuń