piątek, 14 grudnia 2012

Dwadzieścia siedem

Przykro mi, ale muszę zrobić sobie przerwę.
Na razie to nie ma sensu.
Będę się starała utrzymać wagę, jednak żeby tu pisać muszę uporządkować kilka rzeczy, siebie. 
Wrócę w 1 stycznia.
Obiecuję.
Trzymajcie się :***
Gdy wrócę macie być chudziutkie :***

wtorek, 11 grudnia 2012

Dwadzieścia sześć

Hej.
Waga 59,6/4 (wahała mi się dosyć mocno)
Jutro wracam do normalnego jedzenia, mam nadzieję, że jakoś dam radę i nie rzucę się od razu na słodycze. Wciąż dążę do 50 kilogramów, jednak przed świętami wolę jeść w miarę normalnie i w nowym roku wrócić do walki. Nie ma sensu być na diecie w czasie świąt, choć oczywiście nie zamierzam jeść Bóg wie ile. Po prostu na pewno skuszę się na jakieś ciasto itp, a nie chcę się zbytnio zadręczać.

Muszę się pochwalić - dzisiaj byłam u babci i przede mną leżały 3 talerze z ciastem (3bit). Miałam cholerną ochotę, ale się nie poddałam! Jestem z siebie dumna.

Bilans:
- trochę kurczaka + zielona fasolka z 2 łyżeczkami bułki tartej usmażonej na łyżeczce Flory light
- 2 pomarańcze

Boję się trochę jutra, ale jakoś dam radę. Muszę ;)

Przepraszam, że tak rzadko ostatnio tutaj zaglądam i komentuję Wasze posty. Czytam je wszystkie, ale nie mam czasu na pisanie sensownych komentarzy. Przepraszam i postaram się poprawić :***

niedziela, 9 grudnia 2012

Dwadzieścia pięć

DZIŚ BYŁO 59,8! 
W końcu piąteczka na początku ;)

Tyle chciałam powiedzieć. Nie mam czasu ;/
Cholerna historia na mnie czeka.
Po co Hitlerowi była ta wojna? Agrrr....
Lubię historię, ale nie nie wojenną, no! 
Zabiję się przez to.
Ale co tam. Przynajmniej umrę ważąc piędźciesiąt coś kilo ;)
XOXO

czwartek, 6 grudnia 2012

Dwadzieścia cztery

Wesołego Mikołaja! (choć już prawie się skończył :)
W końcu mam słuchawki i nie muszę ciągle pożyczać od brata. Niby wiedziałam, że je dostanę, ale i tak się cieszę! Mogę się wyłączyć od wszystkiego kiedy tylko chcę, co dla mnie jest dużym plusem.

A jeśli chodzi o dietę przeżywam kryzys.
Jestem cholernie głodna. Zjadłabym dosłownie wszystko. Ale nie mogę. Muszę wytrwać! Muszę mieć tą 5, no! Bilans:
- Fitella (2 łyżki) + melko 0% (pół kubka)
- 2 mandarynki
- duże jabłko
- 40 gram makaronu razowego + łyżeczka sosu do spaghetti
- 3 kromki pieczywa chrupkiego z Florą light
- owoce z Fitelli (nie wiem ile)
Nie wiem dokładnie ile kalorii, nie chce mi się liczyć. Mam nadzieję, że jutro jakoś wytrzymam. Siedem lekcji, na 7:05. Nie wiem jak wytrzymam na odrobinie płatków i jakimś owocu. Ale uda mi się. Nie wezmę pieniędzy, więc może mi się uda.

BOŻE JAKA JA JESTEM GŁODNA! Od kilku godzin myślę tylko o tym by coś zjeść. Od rodziców dostałam też jakieś czekoladki, a koleżanka przyniosła mi czekoladę Milkę. Leżą na szafce i patrzą na mnie. Na dodatek brat prażył sobie słonecznik i w całym domu pachniało. Nie poddałam się, więc jestem z siebie dumna. Myślałam o zwymiotowaniu, jednak udało mi się!
Teraz burczy mi strasznie w brzuchu, ale nie chcę niczego jeść, bo nie dość, że jest późno, to na dodatek i tak już zjadłam więcej niż zamierzałam. Jakoś wytrzymam. Czwarty dzień prawie za mną. Jeszcze cztery ;)

Mam nadzieję, że u Was dobrze. Jak minął Wam Mikołaj?
XOXO

środa, 5 grudnia 2012

Dwadzieścia trzy

Hello!
Nie pisałam wczoraj, bo w sumie ostatnio mam mało przemyśleń. Bilans był dobry, nie do końca zgodny z planem, ale dobry. Niestety, znów nie ćwiczyłam, tak samo dzisiaj.
Dobra wiadomość - dzisiaj było 60.9 kg co oznacza, że schudłam 2 kilo! Czekam na piątkę na początku.

Dzisiaj w sumie nic się nie wydarzyło. Wszystko według planu. Choć chętnie bym zjadła coś niezdrowego lub słodkiego jakoś daję radę ;)

O i jeszcze - wczoraj powstrzymałam się przed zjedzeniem ciastka francuskiego z jabłkami, choć miałam na nie cholerną ochotę. A wieczorem na dodatek mama robiła paszteciki i pachniało w całym domu! No ale udało mi się. Teraz motywuje mnie waga. Musi być 59!

Chyba tyle.
Całuski :***
XOXO

poniedziałek, 3 grudnia 2012

Dwadzieścia dwa

POZYTYWNIE!
Zacznę od bilansu, bo jestem z niego dumna. Nie wszystko poszło w 100% zgodnie z dietą, ale to nie ważne. Liczy się efekt:

8:00 śniadanie: 1/2 jogurtu naturalnego z otrębami (60 kcal)
11:30 II śniadanie: jabłko (60 kcal)
13:40 obiad: 170 g filetu z kurczaka usmażonego na łyżce oliwy z oliwek + 2 marchewki z 4 łyżkami jogurtu naturalnego i łyżką chrzanu (190 kcal)
17:20 "kolacja": jabłko (60 kcal)
ŁĄCZNIE: 370 kcal (około)

Zjadłam więcej kurczaka, bo mama się czepiała, że mam za mało. Trochę żałuję, ale i tak nie było źle. Miałam zjeść jeszcze kolację, ale w ogóle nie byłam głodna. Chciałam czegoś słodkiego, więc zamiast niej zjadłam jabłko.

Najgorzej czułam się w szkole. Miałam wrażenie, że nie wytrzymam. Ale się udało. Nie jestem przyzwyczajona do takich ilości jedzenia, ale mam nadzieję, że to się zmieni. Muszę wytrwać ten tydzień i będzie dobrze!

Teraz trochę boli mnie głowa. Jakoś przeżyję. Kusiło mnie żeby zjeść coś spoza planu, gdy robiłam babci kolację, ale się nie poddałam. Nie o tej porze. Zostało mi się nauczyć WOSu i iść spać, a jutro kolejny dzień walczę. Dam radę!

Żałuję tylko, że nie ćwiczyłam dzisiaj. Ale gdy przyszłam do domu robiłam sobie obiad, później zaczęłam z rodzicami szukać hotelu na wakacje, na koniec do TESCO i CCC. Jutro się poprawię ;)
XOXO




NIE PODDAMY SIĘ!
POKAŻEMY SWOJĄ SIŁĘ TYM CO W NAS NIE WIERZĄ!

niedziela, 2 grudnia 2012

Dwadzieścia jeden

PLAN ZAAKCEPTOWANY!
Co prawda mama zachwycona nie była, wręcz się zezłościła.
Stwierdziła, że przez święta przytyję dwa razy tyle i jeśli już chcę, to powinnam zacząć po świętach tą dietę, bo już mi na żadną więcej nie pozwoli.
Ale jeśli teraz nie zacznę to czuję, że nigdy nie schudnę.
Dlatego od jutra zaczynam!
Życzcie mi powodzenia!

I wybaczcie, że nie komentuję Waszych notek, ale internet mi wariuje ;/
Jutro postaram się nadrobić.
XOXO